NIE POTĘPIAM
16-06-2018Krótkie Refleksje
Jezus nauczał na dziedzińcu świątynnym, gdy przyprowadzono do Niego grzesznicę. Kapłani i faryzeusze zacierali ręce — nareszcie Go mają, już im się nie wywinie. Pułapka zastawiona na Jezusa okazała się jednak pułapką na sumienie legalistów.
Jezusa słuchał tłum, gdy powstało zamieszanie. Uczeni w Piśmie postawili przed Nim przerażoną kobietę. Ich przedstawiciel, przypuszczalnie najwyższy rangą faryzeusz, powiedział: „Nauczycielu, tę oto kobietę przyłapano na jawnym cudzołóstwie. A Mojżesz w zakonie kazał nam takie kamienować. Ty zaś co mówisz?”. Chodziło o sprowokowanie Jezusa. Gdyby tylko sprzeciwił się Mojżeszowi! Wtedy mogliby łatwo załatwić sprawę. Jezus nie wierzy Mojżeszowi! — zabrzmiałoby na rynkach wszystkich miast i w każdej wiosce. Byli pewni, że Go przygwożdżą, bo znali Jego troskę o ludzi marginesu, wyrzutków społeczeństwa. Prawo nakazywało wyrok śmierci dla kobiety przyłapanej na zdradzie, więc faryzeusze nie sądzili, by Jezus mógł się wymknąć. Z hardością czekali na odpowiedź. Ale On jakby ich nie słyszał. Pochylony pisał coś palcem na zakurzonej posadzce świątynnego dziedzińca. I nagle wyprostował się, spojrzał na nich i wpatrując się w ich oczy, a właściwie serca, spokojnie powiedział: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem”. A oni… zaczęli odchodzić!
Żaden z oskarżycieli nie miał czystego sumienia. Ich grzechy wypisane przez Jezusa na ziemi raziły zimne serca religijnych przywódców. Tak, czyści mogli się wydawać tylko ludziom, ale nie Temu, który znał ich wnętrze. Ich pewność siebie prysła. Ich legalizm i brak miłosierdzia zostały potępione. Skręcili bicz na własne sumienie. Uciekli, byle tylko nie przyznać się do grzechu, do porażki.
Wtedy Jezus zwrócił się do kobiety: „Gdzież są ci, którzy cię oskarżali? Nikt cię nie potępił? A ona odpowiedziała: Nikt, Panie. A wtedy rzekł Jezus: I ja cię nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz”.
Bóg ma wybaczenie dla każdego człowieka, niezależnie od zła, jakiego się dopuścił, jak straszny czyn lub zamysł by to nie był. Ale przyjęcie przebaczenia jest równoznaczne z owym „odtąd już nie grzesz”. Nie oznacza to braku potknięć czy grzechów w ogóle, ale brak świadomego trwania w złych myślach i czynach, zmianę stylu życia i percepcji, niechęć do grzechu, pragnienie dobra. Przyjęte przebaczenie rodzi wdzięczność. Właśnie tego brakowało faryzeuszom. Oni uważali, że zbawienie im się należy, bo na nie ciężko zapracowali własnymi uczynkami. Tymczasem Jezus uświadomił im, jak marne są ich uczynki, jak wiele zła jest w ich sercach, jak brudne są ich pragnienia. Ich pycha była tak silna, że nie mogli się z tym zgodzić. Dlatego Go nienawidzili.
Ale na uwagę zasługuje jeszcze jeden fakt. Legalizm, za którym idzie często samowywyższenie i potępienie innych, słabszych, jest jak rak. Toczy różnych wierzących. Powszechnie wiadomo, że ten fragment Ewangelii Jana (8,1-11) nie występuje w wielu starożytnych rękopisach Nowego Testamentu. Niektórzy bibliści pokusili się więc o wniosek, że nie jest to oryginalna część Ewangelii. Ale prawda wydaje się być zupełnie inna. Przypuszczalnie historia ta znajdowała się w oryginale, ale została pominięta przez kopistów, którzy byli tak legalistyczni, że nie mogli przyjąć faktu przebaczenia cudzołożnicy. Bo legalizm i zatwardziałość serca dotyczy nie tylko żydowskich przywódców religijnych. Chrześcijanie pokazali, że i oni byli niewiele więcej warci. Podzielili ludzi na zbawionych, czyli siebie, i resztę, którą często „ratowali” w sposób siłowy, podporządkowując sobie. Z Bożego przebaczenia uczynili legalistyczną instytucję zasług i opłat, wnoszonych według własnych reguł. Tymczasem Chrystus mówi: Nie potępiam cię. Nie musisz mi za to płacić nadludzkim poświęceniem, wyrzeczeniem, pieniędzmi… Po prostu nie rób już tego, co było złe, sprawiało ból tobie i innym. Niebo jest dla ciebie otwarte. Dasz radę, jeśli tylko o mnie nie zapomnisz. Wzmocnię cię i podeprę. Będę czynić to zawsze, bo cię kocham i nie chcę twojej śmierci.

K.S.

0