BĄDŹCIE JEDNI DLA DRUGICH UPRZEJMI
18-01-2014Relacje

W Swoim życiu Chrystus dał przykład jak powinniśmy traktować siebie nawzajem. Chodził „czyniąc dobrze”, usługując cierpiącym i nauczając nieświadomych. Nie przyszedł na ten świat, aby zbawić sprawiedliwych; ponieważ nie było żadnego sprawiedliwego. Przyszedł, aby zbawić wszystkich, którzy odczuwali swoją potrzebę Zbawiciela. Dla tego celu pracował niestrudzenie, nigdy nie myśląc o Sobie Samym.

Chrystus nieustannie ciężko pracował, aby wybawić ludzi ze zwiedzenia. Dla tego celu muszą pracować Jego słudzy. Bóg dał każdemu człowiekowi pewną miarę światła i ma on pozwolić temu światłu, aby świeciło innym. Żaden chrześcijanin nie żyje dla siebie samego. Ten, kto jest oddany służbie samemu sobie nie uczył się jeszcze od boskiego Nauczyciela, chociaż może twierdzić, że jest chrześcijaninem. Jedną rzeczą jest biernie zgadzać się z prawdą, a inną stosować prawdę w praktycznym życiu. Jest wielu słuchaczy, lecz niewielu czynicieli.

Bóg mierzy świątynię i modlących się w niej. Są tacy, którzy w Bożej opatrzności zostali umieszczeni na stanowiskach, gdzie mają możliwość wyświadczyć wiele dobra posługując się błogosławieństwami, które otrzymali. Na takich umieszcza On odpowiedzialność służenia tym, którzy mają niewiele błogosławieństw i mało zachęty. „Darmo wzięliście,” mówi, „darmo dawajcie.” Ludzkie istoty w swoim cierpieniu wołają do Boga, a ich modlitwy tak pewnie wstępują przed Niego jak krew Abla. Bóg nie jest obojętny na potrzeby Swoich dzieci, gdziekolwiek mogą one być; a Jego aniołowie czekają, by zobaczyć, jakie świadectwo mogą zanieść na dwory w górze odnośnie pomocy, jakiej ci, którzy są wielce uprzywilejowani, udzielili tym cierpiącym.

Bóg nigdy nie porzuca Swoich dzieci. Jakub uzyskał swoje pierworództwo przez oszustwo, a potem uciekł, aby uniknąć gniewu swojego brata. Wiedział, że zgrzeszył. Smutny i przygnębiony położył się do snu. Jednak Bóg go nie porzucił. Tej nocy zobaczył drabinę sięgającą od nieba do ziemi, jej podstawa pewnie osadzona była na ziemi, a najwyższy szczebel sięgał najwyższego nieba. I nieustannie aniołowie lśniący blaskiem wstępowali i zstępowali z tej drabiny. Jakub zrozumiał znaczenie tego snu i powiedział: „Nic tu innego, tylko dom Boży i brama do nieba.” „Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem.”

W przemówieniach naszego Pana są liczne miejsca, gdzie mówi On, że jest osobiście raniony przez niesprawiedliwość wyrządzoną Jego naśladowcom. Jest dotknięty wszystkim, co na nich spada, ponieważ utożsamił się z nimi. Nigdy nie jest obojętnym widzem poczynań ludzi. Stawia Siebie Samego na miejscu Swoich zranionych, uciskanych dzieci. Jego duszę szarpie współczujący ból, gdy członkowie Jego ciała cierpią, ponieważ jest On wielkim nerwem współczulnym kościoła. Całe cierpienie członków jest przez Niego odczuwane. W ostatnim wielkim dniu mówi do samolubnych: „Zaprawdę powiadam wam, czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, i mnie nie uczyniliście.”

W „nowym przykazaniu” Chrystus wyłożył regułę, którą mamy stosować w postępowaniu z naszymi współbliźnimi. „Nowe przykazanie daję wam,” powiedział, „abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie.” Jeśli nie jesteśmy posłuszni temu poleceniu, nie wysławimy naszego Odkupiciela. Naszą ambicją powinno być celowanie we wszystkim, co szlachetne, dobre i niesamolubne. Nigdy nie powinniśmy czynić czegokolwiek, co zeszpeci nasze przedstawienie Bożego charakteru. Mamy aż do końca niewzruszenie zachować ufność, jaką mieliśmy na początku. Przyjaciele prawdy są przyjaciółmi siebie nawzajem. Złotymi więzami miłości są związani ze sobą nawzajem i z Chrystusem. Każdy ma gorliwie pracować dla najwyższego dobra swojego brata.

Potrzebujemy jak nigdy wcześniej modlić się sercem i głosem o zamieszkanie Ducha, abyśmy mogli być wykorzystani w służbie Bożej. Mamy zjednoczyć się z naszymi współpracownikami w budowaniu królestwa Bożego. Nigdy nie mamy zadowalać się obecnymi osiągnięciami, ale zawsze pędzić w górę i naprzód, szukając większej żarliwości i czystszego zapału. Naszym największym pragnieniem powinno być okazać się wiernymi Mistrzowi.

Pragniesz, aby twoje serce przelewało się miłością Boga? Kultywuj więc wdzięczne dziękczynienie za niewymowny przywilej poznania prawdy. Strać z oczu własne ja przez spoglądanie na Chrystusa. Będziesz wtedy przemieniony z chwały w chwałę na Jego obraz. Okiełznaj swoje usposobienie. Wtedy pokój i zadowolenie wypełnią twoją duszę.

Bóg pragnie, aby Jego kościół był mocno zjednoczony więzami chrześcijańskiej jedności. Brak harmonii wynika z rozwoju korzenia goryczy. Jeśli każde jego włókno nie zostanie wykorzenione, wielu zostanie skalanych.

Jakub napisał do swoich braci: „Czy jest między wami ktoś mądry i rozumny? Niech to pokaże przez dobre postępowanie uczynkami swymi, nacechowanymi łagodnością i mądrością. Jeśli jednak gorzką zazdrość i kłótliwość macie w sercach swoich, to przynajmniej nie przechwalajcie się i nie kłamcie wbrew prawdzie. Nie jest to mądrość, która z góry zstępuje, lecz przyziemna, zmysłowa, demoniczna. Bo gdzie jest zazdrość i kłótliwość, tam niepokój i wszelki zły czyn. Ale mądrość, która jest z góry, jest przede wszystkim czysta, następnie miłująca pokój, łagodna, ustępliwa, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, nie stronnicza, nie obłudna. A owoc sprawiedliwości bywa zasiewany w pokoju przez tych, którzy pokój czynią.”

Duchowość wielu jest zabijana przez ich samolubstwo. Wielu pielęgnuje ducha samowystarczalności, który prowadzi ich do surowego traktowania nabytku Chrystusowej krwi. Jeśli tacy się nie nawrócą, nigdy nie będą mogli ujrzeć królestwa niebios. Bóg mówi: „Miłością braterską jedni drugich miłujcie, wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku.” „Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy.” „Was zaś niech Pan napełni obficie miłością do siebie nawzajem i do wszystkich,… aby serca wasze były utwierdzone, bez nagany, w świętobliwości przed Bogiem i Ojcem naszym na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa.”

E.G. White, „Signs of Time”, 13.02.1901

0