ZERWANIE LUTRA Z RZYMEM
25-02-2017Teologia
Bojaźń Pańska mieszkała w sercu Lutra, umożliwiając mu niezachwiane dążenie do wytyczonych celów i prowadząc do głębokiej pokory przed Bogiem. Stale pamiętał o swej zależności od Boga i każdy dzień rozpoczynał modlitwą, prosząc Go o prowadzenie i pomoc. Często mawiał: „Modlić się właściwie, to więcej niż połowa nauki” (D’Aubigné, History of the Reformation of the Sixte- enth Century, II, 2).
Kiedy Luter pewnego dnia przeglądał książki w bibliotece uniwersyteckiej, znalazł tam łacińską Biblię. Takiej książki nigdy przedtem nie widział, nie wiedział nawet o jej istnieniu. Znał tylko część Ewangelii i Listów, które czytane były ludowi w czasie nabożeństw i sądził, że była to cała Biblia. Teraz po raz pierwszy ujrzał całe Pismo Święte. Ze czcią i zdziwieniem obracał święte karty, z bijącym sercem czytał słowa życia i co chwila zatrzymywał się, aby zawołać: „O, gdyby Bóg chciał mi dać tę księgę na własność” (tamże, II, 2). Aniołowie niebiańscy stali u jego boku, a promienie światła z tronu Bożego odkrywały przed nim skarby prawdy. Zawsze obawiał się obrazić Boga, lecz w tej chwili, jak nigdy przedtem, przekonany był o swym grzesznym  stanie.
Gorące pragnienie uwolnienia się od grzechów i pojednanie się z Bogiem spowodowały w końcu, że Luter wstąpił do klasztoru. Tutaj zażądano od niego wykonywania najcięższych prac i żebrania od domu do domu. Był właśnie w tym wieku, kiedy człowiek najwięcej pragnie poważania i uznania, więc te poniżające prace raniły jego naturalne uczucia. Jednak cierpliwie znosił te upokorzenia, wierząc, że są one konieczne dla osiągnięcia  zbawienia.
Każdą chwilę wolną od codziennych obowiązków poświęcał studiom, skracając czas snu do minimum, a nawet żałując tych kilku minut na spożycie skromnych posiłków. Studiowanie Słowa Bożego było dla niego największą radością. Znalazł w klasztorze przykutą łańcuchem do muru Biblię i często przy niej przebywał. W miarę jak pogłębiała się jego świadomość grzechu, starał się własnymi uczynkami uzyskać przebaczenie. Prowadził bardzo suro- we życie, a swą złą naturę, od której życie klasztorne nie dało mu żadnego uwolnienia, starał się zwyciężyć przez posty, nocne czuwania i biczowanie się. Nie wzbraniał się przed żadną ofiarą, dzięki której mógłby osiągnąć taką czystość serca, aby Bóg mógł go zaakceptować. Później powiedział: „To praw- da, że byłem pobożnym mnichem i przestrzegałem wszelkich przepisów zakonu jak najbardziej dokładnie. Jeżeli jakiś mnich miałby dzięki swym uczynkom dostać się do nieba, z pewnością ja byłbym do tego uprawniony (…). Gdybym trwał w tym dalej, umartwiałbym się na śmierć” (tamże II, 3). Wskutek pro- wadzenia takiego trybu życia utracił siły i często mdlał, z czego nigdy już się nie wyleczył. Ale pomimo wszelkich wysiłków nie mógł znaleźć wytchnienia, a w końcu stanął na krawędzi  rozpaczy.
Kiedy Lutrowi zdawało się, że nie ma dla niego nadziei, Bóg zesłał mu pomocnika i przyjaciela. Pobożny Staupitz, wizytator zakonny,  pomógł mu   w zrozumieniu Słowa Bożego i radził, aby odwrócił swą uwagę od siebie i przestał wciąż rozmyślać nad wiecznym potępieniem za przestąpienie prawa Bożego, a skierował swój wzrok na Jezusa, Zbawiciela, przebaczającego grzechy. „Zamiast torturować  się  z  powodu  popełnionych  grzechów,  rzuć  się w ramiona Zbawiciela. Ufaj Mu, ufaj w sprawiedliwość Jego życia i w pojednanie przez Jego śmierć. Słuchaj Syna Bożego, który stał się człowiekiem, aby dać ci pewność swej Boskiej łaski”. „Kochaj tego, który cię najpierw umiłował” (tamże, II, 4). W ten sposób poseł łaski przekonywał przyjaciela. Jego słowa wywarły na Lutrze wielkie wrażenie. Po licznych walkach z długo pielęgnowanymi błędami mógł wreszcie zrozumieć prawdę i poczuł zstępujący nań pokój.
Luter otrzymawszy święcenia kapłańskie opuścił klasztor, powołany został bowiem na stanowisko profesora Uniwersytetu w Wittenberdze. Tutaj zaczął studiować Pismo Święte w językach, w których zostało napisane. Rozpoczął też wykłady Biblii, odkrywając przed zaciekawionymi studentami skar- by księgi Psalmów, Ewangelii i Listów apostolskich. Staupitz radził mu, żeby głosił Słowo Boże z ambony, Luter jednak wahał się, ponieważ czuł się niegodnym mówić do ludzi jako poseł Boży. Dopiero po długich namowach uczynił zadość prośbom przyjaciela. W tym czasie dobrze znał już Pismo Święte,  a łaska Boża spoczywała na nim. Jego elokwencja przyciągała słuchaczy, przejrzystość i moc w przedstawianiu prawdy przekonywała ich, a gorliwość wzruszała serca.
Strona 2 z 9 1 2 3 4 5 6 7 8 9
0