„Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku mim przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rz 5,8).
Drzewo upadło na ziemię z przerażającym łoskotem. W tej samej chwili rozległ się przejmujący krzyk, a potem zapanowała cisza. Ogłuszony Bert Wilson leżał przygnieciony potężną sosną, a na jego twarzy malowało się cierpienie wywołane nagłym bólem. W ciągu kilku sekund znalazł się przy nim Duane Thurman i podjął próbę wydostania przyjaciela.
W chwilę później pojawili się inni robotnicy i zaczęli ostrożnie usuwać potężny pień z przygniecionego ciała młodego człowieka. Potem delikatnie przenieśli nieprzytomnego Berta do pobliskiego obozu drwali i ułożyli na pryczy w baraku. A kiedy czekali na lekarza, Bert powoli otworzył oczy.
- Myślę, że zbliża się mój koniec — powiedział, ledwie poruszając ustami. — Nie przeżyję.
Odpoczął chwilę, po czym zapytał:
- Czy możesz mi pomóc, Duane?
- Lekarz zaraz tu będzie. — Duane starał się dodać otuchy przyjacielowi. — Wszystko będzie dobrze.
- Obawiam się, że nie — powiedział Bert z wyraźnym wysiłkiem. — Potrzebuję… — przerwał na chwilę, a potem mówił dalej — pomocy, by umrzeć. Czy możesz mi coś powiedzieć o Nim? Możesz mi pomóc? Możesz się za mnie pomodlić?
Wzrok Berta wyrażał wielkie zaniepokojenie.
- Byłem złym człowiekiem; nie miałem czasu dla Boga. Ale ty jesteś inny, Duane. Ty wiesz coś o Nim! Czy możesz mi pomóc? — wyszeptał.
Duane był zaskoczony. Zbladł. Owszem, wychował się w chrześcijańskim domu. Jego ojciec był kaznodzieją. On sam także zamierzał zostać kaznodzieją. Jednak sceptyczni koledzy zasiali w jego sercu wątpliwości. Uważał się za człowieka, który stoi wyżej pod względem intelektualnym niż szczerze wierzący prości ludzie i, stopniowo tracąc wiarę w Boga, porzucił zamiar podjęcia służby kaznodziejskiej. Buntowniczo usposobiony napisał list do ojca, a potem uciekł, by pracować w lesie i jak najdalej być od Boga, od swego ojca i wszelkich wcześniejszych wpływów. Teraz był tutaj, a błagalna prośba umierającego Berta wstrząsnęła jego umysłem: „Czy możesz mi pomóc?”.
- Bert, nie mogę, ja… — nie mógł powiedzieć, co odczuwał i myślał w minionych latach. Jednak wiedział, że nie może zostawić Berta w potrzebie. Coś się działo w jego zbuntowanym sercu. Zerwał się i pobiegł do lasu. Tam, sam na sam z Bogiem, starał się stawić czoło wydarzeniom, jakie zaszły w ciągu ostatniej godziny. Przez kilka minut strapiony młodzieniec badał głębokości swojego dumnego serca. W końcu przecież Bóg istnieje! Chrystus, którego znał, jest Kimś rzeczywistym. Była tylko jedna rozsądna możliwość do wyboru. Wśród potężnych, majestatycznych drzew wznoszących swe korony ku niebu Duane Thurman znalazł powrotną drogę do Boga.
Pobiegł do Berta, który leżąc spokojnie, wciąż czekał na przybycie lekarza. Padł na kolana tuż obok konającego przyjaciela. Tym razem miał mu coś do powiedzenia.
- Bert — wyszeptał. — Słuchaj! Pojednałem się z Bogiem i wierzę, że mi przebaczył. Teraz chcę ci coś powiedzieć!
Ciało przyjaciela, dręczone bólem, poruszyło się i Bert popatrzył na niego z wyrazem ufności w oczach.
- Tak, Duane. Opowiedz mi o Nim!
Prosto, z czułością i nadzieją Duane opowiedział historię życia, miłości i ofiary Jezusa na krzyżu — wszystko dla Berta. Opowiedział ją tak ciepło i bezpośrednio, jak może to uczynić tylko ten człowiek, który osobiście tego wszystkiego doświadczył. Swoje ewangeliczne świadectwo podsumował słowami apostołów Jana i Pawła: „Jeśli zaś chodzimy w światło- ‚Ci, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” (1 J 1,7). Nowe światło ukazało się oczom Berta.
— Teraz jestem pewien, że i dla mnie jest nadzieja! Dzięki Bogu — westchnął.
Tak to w cichej świątyni wielkich lasów Północy dwaj młodzi ludzie znaleźli Boga. Jeden z nich zasnął w Chrystusie kilka minut później, drugi zaczął pełnić wierną służbę dla Chrystusa jako swego Zbawiciela i Pana — tę służbę, którą wcześniej odrzucił.
Robert H. Pierson
GRU
2014