ZERWANIE LUTRA Z RZYMEM
25-02-2017Teologia
„Uczyniwszy tak — pisał do swego przyjaciela — zyskałem podwójnie. Po pierwsze słowo pisane można poddać pod sąd innych, po drugie dobrze przygotowane pismo może lepiej podziałać na obawy, jeśli nie na sumienie zarozumiałego i gadatliwego despoty, który w przeciwnym wypadku zagłuszałby mnie swą władczą mową” (Martyn, The Life and Times of Luther, s. 271-272). Przy następnym spotkaniu Luter przedstawił jasny, zwięzły i sugestywny wykład swych poglądów, poparty licznymi cytatami z Biblii. Po głośnym odczytaniu swego pisma wręczył je kardynałowi. Ten jednak z lekceważeniem odłożył je na bok mówiąc, że jest w nim tylko mnóstwo niepotrzebnych słów i nieodpowiednich tekstów z Pisma Świętego. Wzburzony Luter powołując się wobec tego na wypowiedzi tradycji i nauk Kościoła, obalił twierdzenia kardynała pokonując go jego własną  bronią.
Gdy wysłannik papieża zorientował się, że argumenty Lutra są nie    do odparcia, stracił nad sobą panowanie i we wściekłości zaczął krzyczeć: „Odwołaj, bo jeżeli tego nie uczynisz, wyślę cię do Rzymu, by stawić cię przed sądem; który rozpatrzy twoją sprawę. Wyklnę ciebie i twoich zwolenników, a wszystkich, którzy będą cię popierać, wyłączę z Kościoła”. Na koniec oświadczył dumnie i ze  złością:  „Odwołaj,  lub  nie  pokazuj  mi  się  więcej na oczy” (D’Aubigné, IV,    6).
Reformator wraz ze swymi przyjaciółmi niezwłocznie opuścił legata dając mu do zrozumienia, że nie powinien oczekiwać żadnego odwołania. To jednak nie zgadzało się z planami kardynała. Łudził się, że przemocą i strachem zmusi Lutra do ustąpienia. Teraz jednak stał pośród swych współpracowników, spoglądając na nich z wyrazem głębokiego rozczarowania z powodu poniesionej porażki.
Wystąpienie Lutra przed kardynałem nie było daremne. Zgromadzeni tam ludzie mieli doskonałą okazję, by porównać obu mówców i samemu osądzić, co sobą reprezentowali, jak też ocenić siłę i prawdziwość ich stanowisk. Jak uderzająca była między nimi różnica! Skromny i pokorny reformator zdecydowanie stał w mocy Bożej, mając po swej stronie prawdę; wysłannik papieża, wyniosły, arogancki, dumny i niedorzeczny, nie mający ani jednego dowodu z Pisma Świętego na poparcie swych twierdzeń, mimo to krzyczał: „Odwołaj, albo zostaniesz wysłany do Rzymu, gdzie poniesiesz zasłużoną  karę”.
Pomimo, że Luter miał glejt cesarski, papiści planowali schwytać go i uwięzić. Przyjaciele usilnie prosili reformatora, by nie przedłużał swego po- bytu w Augsburgu, gdyż jest to niecelowe; tłumaczyli, że powinien zaraz wracać do Wittenbergi z zachowaniem daleko idącej ostrożności, nie zdradzając swych zamiarów. Pod wpływem tych próśb Luter konno opuścił Augsburg przed świtem, w towarzystwie tylko jednego przewodnika, którego przydzielił mu burmistrz miasta. Z wieloma obawami potajemnie przejeżdżał ciemnymi i cichymi ulicami miasta. W tym czasie czujni i bezlitośni wrogowie knuli jego zgubę. Czy umknie z zastawionych sieci? Dla reformatora były to chwile niepokoju i żarliwej modlitwy. Wreszcie dotarł do małej bramy w murze miasta. Otworzono mu i bez przeszkód wyjechał ze swym przewodnikiem. Gdy byli już bezpieczni za obrębem miasta, przyśpieszyli jazdę i zanim legat papieski dowiedział się o jego wyjeździe, Luter był już poza zasięgiem swych prześladowców. Szatan i jego emisariusze przegrali. Człowiek, o którym sądzili, iż znajduje się w ich ręku, umknął jak ptak z sideł ptasznika.
Wiadomość o ucieczce Lutra zaskoczyła i rozwścieczyła legata. Spodziewał się, że za mądre i zdecydowane poradzenie sobie z człowiekiem zakłócają- cym spokój w Kościele otrzyma jakieś wysokie stanowisko, jednak nadzieja ta zawiodła. Swój gniew wyraził w liście do Fryderyka, elektora saskiego, zaciekle oskarżając w nim Lutra i żądając, by Fryderyk natychmiast odesłał reformatora do Rzymu lub wygnał go z Saksonii. Broniąc się Luter nalegał, by legat lub papież wykazał mu jego błędy, a on ze swej strony najuroczyściej przyrzeka odwołać swe nauki, jeśli tylko udowodnią mu, że sprzeciwiają się one Słowu Bożemu. Wyraził też wdzięczność Bogu, że uznał go godnym znoszenia cierpień dla świętej sprawy.
Elektor saski dotychczas mało słyszał o nowych naukach, lecz szczerość, jasność i moc słów Lutra uczyniły na nim tak wielkie wrażenie, że zdecydował się ochraniać reformatora, dopóki nie zostaną mu udowodnione jego błędy. W odpowiedzi na żądanie legata napisał: „Ponieważ Doktor Marcin stanął przed Wami w Augsburgu, powinniście być zadowoleni. Nie oczekiwaliśmy, że bez wykazania mu błędów będziecie go zmuszać do odwołania swych nauk. Żaden uczony w naszym księstwie nie uważa, by nauki Doktora Marcina były nie- zbożne, niechrześcijańskie lub heretyckie”. Ponadto książę odmówił wysłania Lutra do Rzymu, a także usunięcia go z kraju (D’Aubigné, IV, 10).
Elektor widział wszędzie ogólny upadek moralności. Potrzeba było wielkiego dzieła reformacji. Skomplikowane i kosztowne sposoby konieczne dla utrzymania społeczeństwa w ryzach i karania przestępstw byłoby niepotrzebne, gdyby tylko ludzie postępowali zgodnie z przykazaniami Bożymi i głosem odrodzonego sumienia. Fryderyk widział, że Luter pracuje dla osiągnięcia tego celu i w skrytości cieszył się, że w Kościele daje się odczuć wpływ  reformatora.
Widział też, że działalność Lutra jako profesora uniwersytetu przynosi doskonałe rezultaty. Zaledwie rok upłynął od czasu, gdy reformator przybił swe tezy na drzwiach kaplicy zamkowej, a już liczba pielgrzymów przybywających tam na dzień Wszystkich Świętych znacznie zmalała.
Strona 7 z 9 1 2 3 4 5 6 7 8 9
0