ROZMYŚLANIA NAD GRUZAMI ALEPPO
28-12-2016Krótkie Refleksje
Co łączy Abrahama, Jakuba, cieślę Józefa, Marię i Jezusa? Pomijając pochodzenie etniczne, wszyscy byli kiedyś uchodźcami lub emigrantami ekonomicznymi.
Niedługo po narodzeniu Jezusa Święta Rodzina, czyli Józef, Maria i Dziecko, musieli uciekać do Egiptu przed siepaczami Heroda Wielkiego. Nie wiem, czy wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale według dzisiejszych standardów ta Święta Rodzina to typowi uchodźcy. Uciekli ze swego kraju w obawie o życie.
Dziś w kraju nad Wisłą — kraju bożonarodzeniowych szopek, najpiękniejszych kolęd, wigilijnych stołów z pustym miejscem dla niespodziewanego gościa; kraju, który w jednym roku potrafi ugościć papieża, obchodzić jubileusz 1050-lecia chrztu oraz ogłosić wszem i wobec, że przyjmuje Chrystusa za Króla i Pana — uchodźcy są najwyraźniej niepożądani, w każdej liczbie, nawet najmniejszej. Niepożądani od góry do dołu — od władz poczynając, na zwykłych zjadaczach chleba kończąc.
Bo to nie żadni uchodźcy, to zwykli imigranci ekonomiczni! — słychać zewsząd. Nawet jeśli, to co? A inna święta rodzina, Abrahama, czy też nie była zmuszona udać się do Egiptu, gdy w Kanaanie, gdzie mieszkała, nastał głód? A rodzina innego patriarchy, Jakuba? Zrobiła to samo z tego samego powodu. To byli typowi emigranci ekonomiczni — opuszczali swój kraj za chlebem. Zrobili to samo, co zrobiło całkiem niedawno dwa miliony Polaków.
Trudno mi pojąć, jak w tak chrześcijańskim kraju, wręcz szczycącym się swoją religijnością, naśladowców Chrystusa nie stać na przyjęcie choćby symbolicznej liczby uchodźców z Azji czy Afryki. Wychodzi na to, że to puste miejsce przy wigilijnym stole to już tylko pusty symbol, nic się już za nim nie kryje, żadna polska gościnność.
Oczywiście nie chodzi o to, aby poddawać się swoistemu szantażowi mas szarżujących granice Unii Europejskiej czy szantażowi „wielkiej polityki”, która — można odnieść takie wrażenie — te masy do Europy napędza. Nie chodzi też o to, aby przyjmować wszystkich, jak leci, i w każdej ilości, bo żadne państwo, choćby najbogatsze, tego nie wytrzyma. I nie chodzi także o to, aby pozwalać na narzucenie sobie, wraz z przyjęciem gości, tolerowania zachowań zupełnie obcych nam kulturowo.
Nie mam żadnych gotowych rozwiązań, ale obraz zrujnowanego Aleppo, które wygląda jak Warszawa po powstaniu w 1944 roku, nie daje mi spokoju. Duża część Syryjczyków jest właśnie stamtąd. Stracili dobytek i może ledwo uszli z życiem, i gdzieś się muszą podziać… A my nie możemy wiecznie chować głowy w piasek, mówiąc, że to nie nasz problem. Nie możemy wiecznie kryć się za parawanem strachu przed terrorystami, obaw o zachowanie własnej tożsamości kulturowo-narodowej czy za parawanem zwykłych uprzędzeń rasowych lub etnicznych.
Wśród tych ludzi może być wiele „świętych rodzin” — wielu ludzi niezwykle wartościowych, takich jak Abraham, Jakub, Józef, Maria czy sam Jezus. Wśród nich może być również ktoś taki jak Wisam Ali, bohater okładkowego artykułu, Arab, który w zetknięciu z Chrystusem i chrześcijanami doznał nawrócenia tak głębokiego, że ostatecznie został pastorem. Z czasem wrócił do swojej ojczyzny, do rodzinnego Nazaretu, by własnym rodakom, muzułmanom, głosić zbawienie w Jezusie i to, co Jezus uczynił dla niego samego.
Napisałem, że nie widzę rozwiązania dla trawiącego Europę problemu uchodźców/imigrantów. Politycznego nie widzę, ale nie jestem ekspertem, więc może go po prostu nie dostrzegam. Ale widzę rozwiązanie duchowe. Ostatecznie dla chrześcijanina rozwiązaniem każdego problemu jest Jezus. Jego miłujcie nieprzyjaciół swoich czy kochaj bliźniego swego jak siebie samego, czy w końcu zło dobrem zwyciężaj — może rozwiązać więcej problemów, niż się nam wydaje. Nasze rozwiązania, jak widać, zawodzą.

Andrzej Siciński    

źródło: znakiczasu.pl

0