MISJA MATKI
29-04-2017Krótkie Refleksje

Czy może być większa radość dla matki od świadomości, że wychowując swoje dziecko, przygotowała je na najważniejsze spotkanie w życiu – spotkanie ze Zbawicielem?

„Będziesz miłował Jahwe, Boga twego, z całego twojego serca, z całej twojej duszy i ze wszystkich sił twoich, a przykazania, które ci dziś daję, niech będą w twoim sercu. Będziesz je przekazywał twoim dzieciom, będziesz o nich mówił zarówno przebywając w domu, jak i w czasie podróży, kładąc się spać i ze snu powstając”1. Czy te słowa z Księgi Powtórzonego Prawa są nadal aktualne? Czy mamy mówić naszym dzieciom o Bogu codziennie, w każdej sytuacji, w różnych okolicznościach?
„Jeśli chrześcijańskie matki przedstawią społeczeństwu dzieci o prawym charakterze, mocnych zasadach i zdrowej  moralności, wykonają najważniejszą ze wszystkich prac misyjnych. Ich dzieci, starannie wykształcone, by zająć miejsce w społeczeństwie, są największym dowodem na rzecz chrześcijaństwa, jaki może zostać dany światu (…). Jedno dziecko właściwie wykształcone w zasadach prawdy, mające miłość i bojaźń Bożą wplecione w charakter, będzie posiadać moc na rzecz dobra, jakiej świat nie jest w stanie oszacować”2. Czy zależy nam na tym, aby nasze dzieci posiadały moc na rzecz dobra w tym świecie?

Wybór matki

Po urodzeniu dzieci (aktualnie Judytka 4,5 roku, Kubuś 2 lata) zaczęłam rozumieć, że ich wychowanie jest misją mojego życia. Wszystkie dotychczasowe zainteresowania straciły na ważności. Zaczęłam czytać mnóstwo książek, artykułów dotyczących wychowywania dzieci, ich potrzeb na różnych etapach rozwoju, słucham na ten temat wykładów, uczestniczę w konferencjach. Poszerzam swoją wiedzę w tej dziedzinie ustawicznie. Aby dzieci prawidłowo się rozwijały, konieczne jest zadbanie o ich odpowiedni rozwój fizyczny, emocjonalny, intelektualny i duchowy. Wszystkie te sfery się wzajemnie przenikają i nie można oczekiwać prawidłowego wzrostu w jednej sferze z pominięciem innej. Dlatego dbam o zdrowe odżywianie moich dzieci, staramy się prowadzić zdrowy styl życia. Budujemy nasze relacje poprzez wspólne spędzanie czasu, rozmowy, zabawy, czytanie książek. W minimalnym stopniu dzieci korzystają z komputera – raz dziennie oglądają krótką historię biblijną lub starannie dobraną bajkę. Często słuchamy muzyki klasycznej lub spokojnej łagodnej muzyki chrześcijańskiej.
Sprawą numer jeden jest dla mnie przygotowanie dzieci do wieczności, pokazanie im Boga, aby Go poznały, aby Mu zaufały i Go pokochały. Aby ten cel zrealizować, przearanżowałam swoje życie. Po urlopie macierzyńskim nie wróciłam do pracy. Ustaliliśmy z mężem, że on zajmie się odtąd utrzymywaniem rodziny, a ja wychowywaniem dzieci. Uznaliśmy, że to my będziemy kształtować nasze dzieci, nie chcemy, aby inne osoby były dla nich autorytetami, wyznaczały im wartości moralne, uczyły tego, co dobre i złe. Bo nasze standardy nigdy nie będą pokrywały się w pełni ze standardami innych osób.
Udział w sobotnich nabożeństwach jest rzeczą absolutnie podstawową. Szkółka sobotnia prowadzona w naszym zborze Łódź-Widzew z pasją i zaangażowaniem przez zborowe nauczycielki, ciekawe i pouczające historie dla dzieci przed kazaniem są źródłem wspaniałych nauk, które kształtują młode pokolenie. Dziękuję Bogu za nasz zbór, jego otwartość na dzieci, serdeczność, wyrozumiałość. Udział dzieci w życiu zborowym jednoczy je z całą społecznością. Dzieci mogą czuć się jego częścią, współtworzyć nabożeństwo, uczą się w ten sposób wielbić Pana Boga.
Oczywiście cotygodniowe nabożeństwa, choć niezbędne, są niewystarczające, aby nauczyć dzieci żyć na co dzień z Bogiem, nauczyć je polegania na Nim, wierności Mu. Dlatego w domu codziennie prowadzimy rodzinne poranne i popołudniowe nabożeństwa, podczas których śpiewamy dla Boga, czytamy historie biblijne, modlimy się, rozmawiamy. Wieczorem przed zaśnięciem opowiadam dzieciom historie o Panu Jezusie i wtedy mamy też cudowny czas, kiedy marzymy o tym, jak będzie w niebie – wyjaśniam Judytce różne kwestie, które ją nurtują, analizujemy niektóre zdarzenia z danego dnia.

Moje dzieci i szabat

Punktem kulminacyjnym całego tygodnia jest szabat. Dzieci zawsze z niecierpliwością oczekują na ten szczególny dzień. Mamy wówczas uroczyste, niezwykle radosne nabożeństwo przy świecach ze specjalnymi pieśniami, czytaniem fragmentów psalmów. Dzieci tego dnia korzystają też z Biblii z animacjami dla dzieci w telefonie, co jest dla nich ogromną atrakcją, ponieważ w tygodniu nie mają dostępu do żadnych gier komputerowych. Na szabat przygotowuję zawsze jakiś szczególny zdrowy deser. Są też zabawy szabatowe – zabawy dostępne tylko w ten jeden dzień w tygodniu, książka szabatowa – opowiadająca o stworzeniu świata i wyjaśniająca dlaczego mamy to szczególne cotygodniowe święto. I wreszcie jest też kąpiel szabatowa z różnymi atrakcjami. Wszystko to sprawia, że dzieci kochają szabat, smucą się, gdy się już kończy, i pytają, czy szabat nie może trwać zawsze.
Jaki jest efekt obrania takiej drogi? Dzieci żyją sprawami duchowymi, rzeczywistość duchowa jest dla nich tak samo realna jak to, co widzą wokoło. Kochają Pana Jezusa, myślą często o Nim, niecierpliwie czekają na Jego powrót i zabranie nas do nieba. Nie mają zbyt wielu rozpraszaczy i ich umysł jest pochłonięty sprawami wiecznymi. Analizują różne związane z tym zagadnienia. Oto przykładowe pytania, które zadawała mi Judyta w wieku trzech lat: Dlaczego Pan Jezus jeszcze nie przyszedł, żeby nas zabrać do nieba? Gdzie mieszka szatan? Czy szatan rządzi tu, na ziemi? Co Pan Bóg robi teraz w niebie? Czy Pan Jezus kocha złych ludzi? Czy Pan Jezus lubi i kocha szatana? Czy Pan Bóg też śpi? Niedawno zapytała: Co to znaczy spożywać ciało Chrystusa? Co to znaczy, że Jezus przyjdzie jak złodziej?
Zabawy dzieci bardzo często są związane z postaciami i zdarzeniami, które znają z opowieści biblijnych. I tak bawią się w noszenie Mojżeszka nad Nil, uwięzienie przez złych ludzi i uwalnianie przez Pana Jezusa, podróż do nieba, w zabawach pojawiają się Babilończycy, Estera, Izebel, faraon. Urządzają koncerty dla Pana Boga, rysują Pana Jezusa przychodzącego „na chmurce”.

Niezwykłe modlitwy dzieci

Gdy Kubuś miał trzy miesiące i zaczął wymiotować, Judytka, wówczas dwuipółletnia, usłyszała, jak rozmawiałam z moją mamą i prosiłam o modlitwę w tej sprawie. Pobiegła do swojego pokoju, uklękła, złożyła rączki i tak się pomodliła: „Panie Boże, o Kubusia, pozdrów Kubusia, i mamę, i tatę, i Kubusia”. Wróciła do mnie i za chwilę znów pobiegła się pomodlić: „Panie Jezusie, proszę, żeby Kubuś był zdrowy, bo wypluwa mleczko”. I trzeci raz: „Panie Boże, o Kubusia, żeby nie był chory, tylko zdrowy”. To było bardzo wzruszające. I Kubuś rzeczywiście wyzdrowiał.
Kilka miesięcy temu dwuletni Kubuś chciał też się pomodlić w trakcie rodzinnego wieczornego nabożeństwa, ale nie potrafił jeszcze formułować dobrze swoich myśli, więc zatroskana Judytka objęła go i postanowiła mu pomóc, mówiąc: „Powtarzaj za mną”. I Kubuś zaczął powtarzać za nią następujące słowa: „Panie Boże, kocham Cię. Dziękuję, że mnie stworzyłeś. Dziękuję, że stworzyłeś Lilę (tak Kubuś nazywa Judytkę). Dziękuję, że stworzyłeś mamę. Dziękuję, że stworzyłeś tatę. Amen”. Poruszyło mnie to do łez.
Od dzieci możemy też uczyć się, jak wielbić Boga modlitwą. Judytka modliła się któregoś dnia takimi słowami: „Panie Boże, Ty umarłeś za nas. Ty jesteś wszechmocny. Ty możesz wszystko zrobić. Będę Cię wielbić zawsze. Amen”. Czy my, dorośli, potrafimy się lepiej modlić?

Wzajemne budowanie

Rozmowy, jakie mam szansę prowadzić z dziećmi, są nieraz dla mnie samej niezwykle budujące i pouczające. Gdy Judyta miała trzy lata, czytałam książkę pt. „Jezus i Jego świątynia”, na okładce której jest rysunek kapłana w efodzie z napierśnikiem i 12 kamieniami oraz widać palące się kadzidło. Judyśka wskazała kamienie i spytała, co to jest, więc opowiedziałam jej o symbolu 12 pokoleń Izraela i co to oznacza, że Pan Jezus ma w swoim sercu każdego człowieka. Później spytała o dym z kadzidła, więc powiedziałam, że symbolizuje on nasze modlitwy, które pięknie pachną Panu Bogu. Zaczęłyśmy zastanawiać się, jaki mogą mieć one zapach. Dopiero w trakcie tej rozmowy dotarło do mnie samej, że jak zapachy są dla nas nieraz bardzo miłe i kojarzą nam się z czymś przyjemnym: z dzieciństwem, łąką, ulubionym kwiatem, smacznym posiłkiem, to tak dla Boga nasze modlitwy są takim przyjemnym zapachem. Judytka stwierdziła, że Bogu chyba pachnie kwiatkami, uklęknęła i zaczęła się modlić, po czym wciągnęła nosem powietrze i powiedziała: „Nie czuję. A Panu Bogu pachnie?”. Dużo chętniej się później modliła i pytała m.in., czy modlitwy mamy i taty też Bogu pachną i czy nasze modlitwy pachną aniołom…
Kilka miesięcy temu wieczorem przed zaśnięciem rozmawiałyśmy z Judytką o tym, jak będzie w niebie. Że przytulimy się do Pana Jezusa i jakie zwierzęta będziemy chciały tulić. W pewnej chwili Judytka mówi, że będzie chciała powąchać kwiaty, jakie tam będą, i że zerwie takiego pięknego dużego kwiatka. Odpowiedziałam: „Zerwiesz? Przecież wtedy zwiędnie”. A ona na to: „Przecież u Pana Boga nie zwiędnie. I przecież na pewno zaraz urośnie nowy kwiatek, bo Pan Bóg ma najlepszą ziemię”. Uświadomiła mi, jak my, dorośli, często mamy ograniczone myślenie do tych naszych ziemskich schematów, i jak wiele mogę się uczyć od tych małych Bożych dzieci, które niejednokrotnie mają większą otwartość na Boże sprawy niż my. A kilka dni później moja siostra wysłała mi fragment wizji nieba, jaką otrzymała Ellen White: „Potem widziałam inne pole, pełne różnych kwiatów, a gdy je zerwałam, krzyknęłam: kwiaty te nigdy nie więdną!”.
Kubuś jest naszym rodzinnym śpiewakiem. I jak dla Judytki ulubiona część nabożeństwa to czytanie historii biblijnych, tak dla Kubusia śpiew jest najważniejszy. Ostatnio w czasie szabatowych zabaw, gdy włączona była płyta z pieśniami Asi Kowalczyk z naszego zboru, w pewnym momencie spostrzegłam, że Kuba śpiewa razem z nią: „Wszystkie narody, pójdźcie do Pana, tam uzdrowienie jest waszych dusz. Jezus nadchodzi, bądźcie gotowe, czas wyzwolenia blisko jest tuż”. Dwuletnie dziecko zna i potrafi śpiewać takie słowa! W ciągu dnia też często śpiewa sobie, że Pan Bóg jest kochany albo: „miłość Twa tak cudowna jest”, czy: „Jezus mnie kocha”. Czy nawet jeśli takie dziecko kiedyś zboczy na złą ścieżkę, zapomni te słowa? Czy Pan Bóg będzie do niego przemawiał słowami, które utrwaliły mu się w dzieciństwie? Wierzę, że tak właśnie będzie. Kubuś najczęściej śpiewa piosenki, które zna z nabożeństw lub których słuchamy w domu, natomiast Judytka często układa swoje własne piosenki dla Pana Boga. I tak, mając 3,5 roku, śpiewała sobie taką piosenkę: „Kocham Cię, Boże, lubię Cię, Boże, chcę, żebyś przyszedł na ziemię po nas. Ty jesteś dobrym Bogiem, dla Ciebie jest wszystko, Ty jesteś dobrym Bogiem, możesz wszystko dla nas zrobić”. Kuba też ostatnio zaczął sam wymyślać słowa piosenek i kilka dni temu śpiewał: „Jesteś kochany Pan Bóg. Troszczysz się o nas. Jezus umarł za nas na krzyżu”.

Dzieci i ewangelizacja

Dzieci ewangelizują nie tylko nas, rodziców, ale wiele osób, z którymi mają kontakt. Moi teściowe nie chcą rozmawiać z nami na tematy duchowe, ale kontakt z dziećmi nie pozostaje bez wpływu na nich. Podczas ostatniego spotkania z nimi Kubuś, trzymając mnie za ręce i patrząc mi w oczy, śpiewał ze mną pieśń: „Największym skarbem, jaki w życiu mam, jest mój Jezus, Jezus, mój Pan”. Dziadkowie nie byli w stanie pohamować łez. Widok takiego maluszka śpiewającego tak piękne słowa jest niezwykle poruszający.
Ostatnio z kolei zaprosiłam do nas sąsiadkę, która straciła córkę kilka lat temu –  dziewczyna byłaby teraz w moim wieku. I kiedy rozmawiałyśmy o jej śmierci, Judytka zapytała : „Mamusiu, a co to jest życie wieczne?”. Czy Pan Bóg wykorzystuje nasze dzieci, żeby świadczyły o Nim? Takie małe dzieci często rozumieją ewangelię znacznie lepiej niż niejeden dorosły w dzisiejszym świecie. Judytka, mając 3,5 roku, powiedziała: „Pan Bóg poszedł na ziemię do złych ludzi, żeby im pokazać, jak ich kocha, a oni go skrzyżowali, i wstał, i poszedł do nieba”.
Oczywiście to jest piękna, wzruszająca strona macierzyństwa. Na co dzień jest jednak często trudno, kobieta może czuć się zmęczona, sfrustrowana, niedoceniona. Ellen White dobrze to opisuje:  „Często wydaje się matce, że jej praca jest służbą mało znaczącą. Jest to praca, którą rzadko się docenia. Niewiele się wie o trudach i ciężarach matki. Jej codzienne życie zamyka się w kręgu codziennych obowiązków, wymagających cierpliwego wysiłku, panowania nad sobą, taktu, mądrości i samoofiarnej miłości. Tym, co zrobiła, nie może się pochwalić jako wielkim osiągnięciem. Starała się tylko, aby wszystko w domu przebiegało gładko. Często zmęczona i skłopotana mówiła uprzejmie do dzieci i kierowała ich stopy na właściwą ścieżkę. Zdaje jej się, że niczego nie dokonała, jednak tak nie jest. Aniołowie niebiescy obserwują strudzoną i stroskaną matkę i w księdze niebieskiej zapisują ciężary, jakie ponosi dzień po dniu. Jej imię nie jest głośne w świecie, lecz jest zapisane w księdze żywota Baranka”.
Cóż za piękna obietnica! Nawet jeśli nikt nie doceni wysiłku i trudu matki, to najważniejsza Osoba we wszechświecie nie spuszcza z niej oka i docenia każdy czyn i starania. Jednak na tym się Boża obietnica nie kończy, Bóg bowiem nie pozostawia żadnej matki bez pomocy. „Matki, pamiętajcie, że w waszym dziele Stwórca wszechświata będzie wam pomagał. W Jego sile i w Jego imieniu możecie prowadzić wasze dzieci tak, by były zwycięzcami. Uczcie je pokonywać zło dobrem. Uczcie je wywierać wpływ, który podnosi i uszlachetnia innych. Prowadźcie je do jedności z Panem, a wówczas one będą miały siłę, by odeprzeć najsilniejszą pokusę. Wtedy otrzymają nagrodę zwycięzcy”.
Czy może być większa radość dla matki od świadomości, że wychowując swoje dziecko, przygotowała je na najważniejsze spotkanie w życiu, spotkanie ze Zbawicielem, który przyjdzie po swój lud w chwale w otoczeniu swoich świętych aniołów?
Małgorzata Trzeciak-Widz
1 Pwt 6,5-7. 2 E. G. White, Jak wychować dziecko.
0